10 kawałków, które wygonią Ci z głowy przypadkowo usłyszane disco polo


Załóżmy, że przeglądasz sobie spokojnie Fejsa lub Twittera, gdy nagle któryś z linków do jutuba zderzy cie z czymś, co jest tak proste i chwytliwe, tak przemyślnie skomponowane, że nie ma szansy, by samo wyszło prędko z głowy. Nuta, refren, zaśpiewajka, która niszczy Ci neurony, ale i tak nie możesz się jej pozbyć – disco polo! Jak sobie poradzić w tej sytuacji? Oto 10 kawałków, które wybawi Cię z opresji!

Czytaj dalej


Boris Vian
Bajka na użytek osób w wieku średnim

Droga była biała a słońce spiczaste. Każdy krok był dla Józefa cierpieniem jego rumaka. Nie minęły nawet trzy lata marszu, gdy pojawiła się przed nim chatka królików, gdzie pląsały elfy, cicho szemrząc romans.
Tam gdzie mnisi robią próbę
Zadzierając habit swój
Pokaż mi jelito grube
A ci powiem, żeś jest…

Czytaj dalej

industriale puff puff


industriale

Jakieś 3 lata temu w elektrociepłowni zielonogórskiej organizowałem imprezę fotograficzną.

No i gdzież znaleźć milsze industrialne klimaty jak nie w elektro-ciepłowni?

Para puff – koła w ruch…

Ha!

Czytaj dalej

orange lepszy, niż monty python


potraktować klienta jak imbecyla? mieć w d*** opinię o sobie? nie tylko nie załatwić sprawy, ale też bezczelnie spróbować mu sprzedać to samo, co kupił a czego nie ma w magazynie? jak zrobić chachment i zwalić konsekwencję na klienta? wystarczy być orange.

Czytaj dalej

daleko


jest cholernie źle, gdy przyjaciel mieszka tak daleko, że gdy masz chandrę, to nie da rady pójść na piwo.

przez telefon nie umiem i nie lubię.

wniosek – trzeba zrobić wszystko, by przyjaciele mieszkali blisko.

 

Marcin jest kurdę tak daleko 😦

ech.

nowe hobby – stare zegarki


zaczęło się od…

decyzji powrotu do zegarka naręcznego. niegdyś mówiłem – uff, już nie muszę nosić zegarka na ręce, bo mam komórkę. no i kupiłem sobie w końcu niebrzydki zegarek qmax z mechanizmem kwarcowym seiko. i ok, było dobrze, zegarek prezentował się nieźle…

ale… coś było nie tak… a po jakimś czasie spadł mi na podłogę z ławy i… odlepiły się oznaczenia godzin na tarczy. niby pierdoła, zegarmistrz zrobi to w try miga, ale…

hmm…

pomyślałem sobie o czymś takim, jak zegarek mechaniczny. cykający. stary. bo nie sztuka teraz kupić jakiś wypas mechaniczny (moda chyba wraca), zresztą nawet i nieźle wyglądające i mające sporo funkcji zegarki można kupić nowe za mniej niż 100 zł. ale tu nie chodziło o qmaxa nr 2, tylko o coś z charakterem, coś, co na dzień dobry będzie wyglądać inaczej, niż dzisiejsze trzy-czterotarczowe błyszczące sterowane atomowo mechanizmy. . .  coś co może się późnić lub spieszyć, ale na co lubisz popatrzyć, co ma swoją historię…

no i dostałem kota na punkcie dolnego sekundnika (takiej małej tarczki na której jest sekundnik)

Czytaj dalej

taki to wróg publiczny


co ostatnio wywołało we mnie wkurw? proszę bardzo.
telefon od kogoś bliskiego. z zapytaniem o jakąś rzecz. bo się ponoć trochę znam. no i dobrze zatem. odpowiedziałem, jak umiałem – zawsze tak robię, zawsze staram się pomóc najbardziej, jak potrafię.
no i okiej.
nazajutrz telefon numer dwa. w tej samej sprawie. bo ktoś, kto się absolutnie nie zna i bliska osoba to wie, podważył moje zdanie na temat. zatem wyjaśniam że to ja mam rację. już nie jest miło, bo telefon odbieram w pracy gdy nie mam czasu, a ja przecież tylko bąki zbijam i czas zawsze muszę mieć…
numer trzy – następny dzień. telefon. w tej samej sprawie. dokładnie to samo pytanie.
nie wierzę.
po co dzwonić, jeśli w ogóle nie słuchamy tego, co ma ktoś do powiedzenia?

teraz jestem wróg publiczny nr 1. bo jestem:
– niemiły,
– niekulturalny,
– chamski,
– porywczy,
– nadpobudliwy,
– niecierpliwy,
– nie okazujący szacunku,
– złośliwy,
– wredny
oraz jeszcze tysiąc innych pejoratywnych określeń. w zasadzie to ja stałem tam, gdzie zomo po prostu.

jedyne o co proszę, gdy ze mną rozmawiasz człowieku, to o to, byś mnie słuchał tak, jak ja słucham ciebie. czy naprawdę proszę o tak wiele?
uczy mnie to jednej arcyważnej rzeczy. jeśli/gdy będziemy mieli z Daną dzieci, obiecuję je słuchać. cokolwiek by się nie działo – słuchać.
bo nie ma nic gorszego od bliskich, którzy nie mają zielonego pojęcia, jakim jesteś człowiekiem, co cię spotyka, co jest dla ciebie ważne. czujesz się wtedy jak urzędnik. urzędnik służy temu, by coś załatwić, nie by go poznać.

no i cóż. tradycja. przyzwyczajony jestem. przykre tylko, że czasem mam ochotę wyjechać na stałe do Nowej Zelandii – by nie móc odbierać takich telefonów.

rorq are qrdl

o zjawisku nieistnienia czasu


czasu nigdy nie ma. bo nie istnieje takie coś jak czas.

tylko gupi gupi człowiekuwatus durnians wymyślił sobie podziałkę dnia na kawałki. „w tym kawałku można leżeć a w tym nie”. i tak się zaczęło. bo wiadomo – leżeć to się chce jak nie wolno, a pracować wtedy, gdy trzeba leżeć.

tak to w klasztorach wstają o 3 rano i śpiewają pieśni a idą spać o 20.00.  no co kto woli. jako sowa wolę kłaść się o 2 rano i spać do 11.

w każdym razie cholernie nie mam czasu. w tym tygodniu nici z basenu. bo nie mam czasu. trzydniowa impreza foto day (praca) zabierze mi dwa wieczory i kawał soboty. ElectroHead zabierze mi cały wieczór i noc piątkowo-sobotnią (to przynajmniej miłe) ale problem polega na tym, że powinienem się do niej przygotować. a nie mam czasu. słucham playlisty i czuje że muszą być zmiany – ale nie mam na nie czasu. no i nadal nie przesłuchałem playlisty jacka. nie mam czasu.

trza by przygotowac coś na czwartkową audycję w radio. nie mam czasu.

do napisania jutro duży czołówkowy tekst o foto day. nie mam czasu. bo jutro kilkugodzinne spotkanie pracowe w sprawie facebooka. na które nie mam czasu.

użytkownicy w mm-ce mi się obrażają, bo nie mam dla nich czasu. nie rozumieją że człowiek masę robi po godzinach i nikt mu za to nie zaklaszcze ani nie pokiwa głową. raczej powie – skoro już zrobiłeś to, to czemu zatem nie zrobiłeś tego i tamtego?

nie mam czasu. a jednak jak widać – jak się chce – to się go znajduje.  kosztem czegoś innego. najlepiej by własnego snu. jutro znów będę miał oczy jak spawacz bez osłony. cóż.

a przy okazji- jutro spotkanie z chirurgiem w sprawie umówienia się na zabieg, potem feta w Norwodzie z powodu promocji nowego numeru ProLibris, w którym Dana ma swój tekst (zarypiaszczy zresztą, napisany na moje zamówienie to się chwalę), potem spotkanie z teściową. to wszystko po pracy oczywiście.

co dobrego? Gosi się podoba na obczyźnie. pociesza i cieszy. jutro wysyłam papiery do Żar i Cybinki i za dwa tygodnie powinienem się spodziewać druczków, które pozwolą nam złożyć oficjalnie papiury w USC ZG na ślub. Znalazłem też drugą poza ekonbudem firmę, która sprzedaje w mieście nowe dwupokojowe mieszkanie ponad 50-metrowe nowe za mniej niż 200 tys. no i po niedzielnej wyprawie do castoramy wyszło, że potrzeba nieco mniej kasy na urządzenie, niż myśleliśmy.

tylko jak ja znajdę czas na to wszystko, skoro już teraz tak bardzo nie mam czasu?…

rorq are qrdl